sobota, kwietnia 26, 2008

Full of Nothing


Feels like your world is caving in

And I cry, failing to understand, I wish I can...
It's alright if you're missing Him,
In His eyes you can live again,
Free within!

P.O.D. Going in Blind



Dziękuję Ci Boże, że w tym zasranym świecie moge odnaleźć spokój, zrozumienie, Ciebie...

czwartek, kwietnia 24, 2008

...


Keep my feet on ground and my head in the clouds...



Mój stan psychiczny po testach:P
Totalna porażka... nie umiem myśleć:/
No i słynny kontakt O.o

I dzięki wielkie za Wasze komentarze^^

środa, kwietnia 23, 2008

Opowiadanie

Czyli jak można wyżyć się na kartce papieru za pomocą długopisu:P
Dlaczego to napisałam? Nie mam pojęcia, ale musiałam... wybaczcie^^
Co do akapitów to raz da sie je wstawić, a raz nie, tekże nie czyta sie tego za fajnie...:/


Szukając siebie

Zamykam oczy. Czuję, jak moje serce zaczyna szybciej bić, jak inne serca biją w tym samym rytmie. Muzyka porywa nas, nasze ciała i umysły. Zostają tylko emocje, wypływające z naszych ust. Stajemy się jednością. Skaczemy coraz wyżej, by dosięgnąć naszych marzeń. Czuję, że żyję i mam siłę do walki z codziennością. Wreszcie wiem, że ktoś mnie rozumie. Znika przeszłość, zostaję tylko ja, moja muzyka i ludzie, których kocham.

Otwieram oczy. Na scenie cichną gitary, głos ustaje. Chce mi się płakać, a zarazem krzyczeć z radości. Wiem, że ta chwila mija, ale nie chcę jej puścić. Chwila, której nie zapomnę do końca życia. Chwila, w której pierwszy raz czuję i rozumiem, dlaczego stało się coś, co było nieuniknione…

Mam na imię Matylda. Przechodziłam właśnie przez ulicę. Zobaczyłam dziewczynę, mniej więcej w moim wieku, siedzącą na chodniku. W rękach trzymała tabliczkę z napisem: Zbieram na jedzenie. Przeszłam obojętnie. Jakbym omijała pomiętą, nikomu już nie potrzebną, wczorajszą gazetę. I nic, zupełnie nic nie poczułam. Żadnego żalu, współczucia, czy nawet pogardy. Tylko bezkresną pustkę wypełniającą całe moje serce. Wiedziałam, że to już koniec, że nic nie da się zrobić.
Weszłam do domu, zdjęłam płaszcz i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie okna. Popatrzyłam na zdjęcie stojące na brzegu półki z książkami. Poczułam ściskanie w piersi. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nagle zadzwonił telefon. Zerwałam się z parapetu, jakbym przebudziła się ze strasznego snu. Po głowie przechodziła mi szalona myśl: Może to on, może to, co się stało, to był tylko zły sen… Drżącą ręką podniosłam słuchawkę.
- Filip? – mój głos był pełny ślepej nadziei.
- Halo? Matylda? Tu Anka. Chciałabym się z tobą spotkać. Przecież nie zostawię cię z tym samą. Wiesz, że to nie twoja wina. Wszyscy za nim tęsknimy. I wszyscy zadajemy sobie to samo pytanie: Dlaczego akurat jego to spotkało?
- Przestań! – nie mogłam wytrzymać i odłożyłam słuchawkę.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam ciężkie, spuchnięte od płaczu oczy. Nie wiem, co się stało, ale kolejny raz zobaczyłam jego twarz. Twarz Filipa. Była smutna i przerażona, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nie miał siły wydobyć z siebie głosu. Jego ręka podniosła się ku górze i wskazywała na drzwi, przez które przed chwilą weszłam do domu. Jego usta lekko się otworzyły:
- Znajdź… znajdź mnie… - powiedział i zniknął. Obudziłam się. Filip zawsze śnił mi się, każdej nocy, ale nigdy nic nie mówił. Byłam zdenerwowana i nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Wpadłam w szał. Wstałam z łóżka i wybiegłam z domu, potrącając jakąś kobietę, która przechodziła przez ulicę. Nie miałam pojęcia, co robię. Nagle niebo, dotychczas zachmurzone, lekko się rozjaśniło i mały promień światła padł na chodnik. A raczej na siedzącą na nim dziewczynę. Już wiedziałam, co mam robić.
Jej oczy przenikały mnie całą. Jakby przywoływała mnie swoim wzrokiem i wiedziała, czego szukam, choć ja sama nie byłam tego pewna. Przeszłam przez ulicę i podeszłam do niej.
- Cześć. Jestem Matylda. Masz może ochotę na gorącą herbatę? – pomyślałam, że to najgłupsze pytanie, jakie można było zadać zmarzniętej, przemoczonej osobie, trzymającej w rękach tabliczkę z napisem: Zbieram na jedzenie. Stwierdziłam, że pomyśli, że się z niej nabijam, ale jej reakcja szczerze mnie zaskoczyła.
- Herbata? Od dawna nie piłam gorącej. Z przyjemnością się napiję.
Pomogłam jej wstać. Z jednej strony nie wiedziałam, co ja właściwie robię. To duże ryzyko zapraszać takich ludzi do domu. Jednak dzięki jej spojrzeniu, zrodziło się we mnie coś, czego od dawna nie zaznałam. Taka chęć działania, niezależnie od okoliczności.
- Jak ci na imię? – Spytałam, otwierając jej drzwi domu.
- Katia – odparła.
- Proszę, wejdź, już nastawiam wodę na herbatę. – Wprowadziłam ją do kuchni. Ona usiadła na krześle. Zapadła cisza, która ciążyła mi tak mocno, że myślałam, że zwariuję.
- Wydaję mi się, że mam coś dla ciebie. – Powiedziała Katia, nie odwracając wzroku od blatu stołu.
Upuściłam szklankę na podłogę. Zrozumiałam, że to nie był przypadek, lecz ciągle powtarzałam sobie w głowie: To nie może dziać się naprawdę, to nie może dziać się naprawdę…. Katia wstała. Pomogła mi sprzątnąć szkło z podłogi. Z trzęsącymi się rękami, usiadłam z nią przy stole. Nic nie powiedziałam. Śledziłam wzrokiem ruch jej ręki. Sięgnęła do kurtki po skrawek papieru. Po chwili zorientowałam się, że to list. Był zalakowany, z napisem: Dla mojej kochanej… Nie mogłam doczytać imienia, ale czułam, że wszystko we mnie drży.
- Wiem, że to może ci się wydawać dziwne, ale wiedziałam, że ten list jest dla ciebie. Położyła mi go przed oczami. Dopiero wtedy mogłam doczytać napis: Dla mojej kochanej Matyldy – Filip.
- Ale jak to… Skąd go masz? – byłam w szoku.
- Dwa tygodnie temu, wieczorem około dziewiątej, zaraz za twoim domem, na drugim skrzyżowaniu miał miejsce wypadek samochodowy. Pijany kierowca potrącił przechodzącego na zielonym świetle młodego mężczyznę. – Choć nie chciałam tego robić, w mojej głowie rysowała się cała ta sytuacja. Dobrze wiedziałam, kim był ten chłopak. – Byłam świadkiem tego zdarzenia. – Mówiła dalej. – Mężczyzna, który tego dnia zginął pod kołami samochodu upuścił z ręki list, który dzięki mocnym porywom wiatru znalazł się na moim chodniku. Nie otwierałam go, bo coś mi mówiło, że znajdzie się osoba, do której jest on zaadresowany.
- Ale jakim cudem… - czułam się jakbym śniła.
Szybko rozerwałam kopertę, zaczęłam czytać:

Kochana Matyldo!

Wiesz, jak bardzo Cię kocham i jak wiele dla mnie znaczysz. Nie wiem, czemu akurat piszę do Ciebie list, ale wiem, jak lubisz tego rodzaju „wymierające metody komunikacji”.
Zawsze byłaś ciekawa i podziwiałaś mnie za to, cytuję „jak wielką radość czerpiesz z tego podłego i niesprawiedliwego życia”. Za każdym razem w odpowiedzi uśmiechałem się tylko, nic nie mówiąc. Teraz tego żałuję, bo zawsze mogłem opowiedzieć Ci o Kimś, kto sprawia, że każdy dzień staje się nowym, lepszym, bo On jest ze mną. Tą osobą jest Jezus, który zmienił moje życie. Wiem, że znamy się już bardzo długo, ale jak widzisz przez ten czas nie miałem odwagi wyznać Ci tego. Było mi ciężko, bo Bóg jest dla mnie bardzo ważny i nie mogłem się z Tobą Nim dzielić, bo bałem się, że mnie nie zrozumiesz.
Teraz chcę żebyś wiedziała, że to „podłe i niesprawiedliwe życie” może się zmienić w każdej chwili. Jeśli tylko będziesz tego chciała, pomogę Ci Go poznać, a uwierz mi, że to najwspanialsze, co może Cię kiedykolwiek spotkać.

Poczułam, jak malutka łza spływa mi po policzku i ląduje na kartce. – Nic nie rozumiem, o czym on mówi? – Byłam przerażona.

Wiem, że może Ci się to wydawać nienormalne, ale ja nie mogę tego dalej ukrywać. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że Cię strasznie kocham i dziękuję Bogu, że Cię mam każdego dnia. Pamiętam, jak kiedyś rozmawialiśmy o śmierci, której się tak bałaś. I nie wiem, czy sobie przypominasz, ale roześmiałaś mi się w twarz, kiedy powiedziałem , że śmierć dla mnie nie jest taka straszna i wierzę, że to początek czegoś większego.
Na dnie koperty znajdziesz bilet na koncert mojego ulubionego zespołu rockowego. To oni grają tę piosenkę, która tak Ci się podoba.

Popatrzyłam w głąb koperty. Faktycznie był tam bilet na koncert. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że jest on dzisiaj, o ósmej wieczorem. Czytałam dalej:

Mam wielką nadzieję, że zgodzisz się być tam ze mną. Jeśli jednak będziesz się wahać, to pewnie za chwilę usłyszysz dzwonek do drzwi. I ja wiem, kto będzie przed nimi stał, ale sama przekonasz się o tym, dopiero wtedy, kiedy je otworzysz.

P.S. Kocham Cię ponad życie
Filip


W kuchni panowała grobowa cisza. Popatrzyłam przed siebie. Katia zniknęła, ale nie myślałam jednak o tym. Moim jedynym pragnieniem było usłyszeć dzwonek do drzwi. Wyobrażałam sobie, jak zaskoczona otwieram je, a w nich stoi Filip. Rzucam mu się na szyję i idziemy na koncert.
Siedziałam w ciszy, wpatrzona w kartkę papieru i ostatnie słowa listu: Kocham Cię ponad życie! Czekałam, czas dłużył się, na zewnątrz się ściemniało. Nikt nie zadzwonił. Wybiegłam z domu. Wiał porywisty wiatr. Zaczęłam płakać i krzyczeć jednocześnie. Wykończona, usiadłam na schodach przed domem, schowałam głowę w kolanach.
- Boże, jeśli naprawdę istniejesz, to dlaczego mi to robisz? Filip w Ciebie wierzył i popatrz, jak marnie skończył!
Zamknęłam oczy. Było mi zimno, ale nie miałam siły wejść do środka. Przed moimi oczami ukazał się Filip. Ale nie wyglądał tak, jak przedtem. Był uśmiechnięty, a z jego oczu płynęła radość. Wyciągnął do mnie rękę.
- Znalazłaś mnie kochana, znalazłaś… - powiedział i zniknął. W tym momencie wyciągnęłam z kieszeni pomięty bilet na koncert.
- Przecież Filip chciał, żebym tam poszła – pomyślałam – teraz tylko to mogę dla niego zrobić.
Wstałam, otarłam twarz z łez. Coś zmieniło się w moim sercu. Ciągle czułam jego spojrzenie. Zawsze takie miał, kiedy był szczęśliwy, kiedy ja byłam. Powoli się uspokajałam i czułam, że rodzi się w mnie coś, czego do końca nie byłam jeszcze świadoma.
Ruszyłam. By dojść do kawiarni, gdzie miał się odbyć koncert, musiałam przejść przez przejście dla pieszych. To przejście. Było pełno ludzi, jak to zazwyczaj bywa o tej porze w centrum miasta. Zdenerwowana czekałam na zielone światło. Nie chciałam kolejny raz wyobrażać sobie tego wypadku. Za bardzo by mnie to bolało. Światło się zmieniło, chciałam przejść przez pasy jak najszybciej. Potrąciłam pewnego mężczyznę, idącego w przeciwną stronę. Popatrzył mi prosto w oczy. Przez moment myślałam, że to on, że to Filip. Po paru sekundach doszłam do siebie.
Przed kawiarnią było mnóstwo ludzi. Po odczekaniu chwili w kolejce, weszłam do środka. I wszystko się zaczęło. Kiedy usłyszałam moją ulubioną piosenkę, wiedziałam, że to miejsce dla mnie. I odleciałam…

Otwieram oczy. Na scenie cichną gitary, głos ustaje. Chce mi się płakać, a zarazem krzyczeć z radości. Wiem, że ta chwila mija, ale nie chcę jej puścić. Chwila, której nie zapomnę do końca życia. Chwila, w której pierwszy raz czuję i rozumiem, dlaczego stało się coś, co było nieuniknione. Chwila, kiedy pierwszy raz w życiu dziękuję Bogu za to, że żyję.

Jesteś tu, czuję Cię. Wiem, że na zawsze pozostaniesz w moim sercu, tak jak Ktoś, kogo poznałam dzięki Tobie.

Twoja Matylda.



"I am just a cup of water
That You can turn to wine"

piątek, kwietnia 18, 2008

Beciol^_^

Becia: Ale Madzia, nie będziesz mi robić zdjęć, prawda??
Ja: Tak, tak, oczywiście ^^
zdjecia typu: "Co tu się ku*wa dzieje?" xD

Ratunku, niech mnie ktoś stąd zabierze!!:P Czyli pierwszy kontakt (naoczny) Beci z samolotem^^



Tu wiadomo GDZIE Becia mnie ma...;D


Taa... xD

Przemiłe popołudnie na łonie natury^^
Było prześmiesznie, dziękuję Ci Beciu że ze mną wytrzymałaś;*


Nie ma to jak usłyszeć Alter Bridge w radiu o 8:00 rano:]

I WANT TO RISE TODAY AND CHANGE THIS WORLD

środa, kwietnia 09, 2008

We could be so much more than we are...

Drawing...
czyli co robiłam przez ostatnie pare miesięcy ^^



My music set me free...
Wiele rzeczy działo się przez ten czas.
Nawet pisać zaczęłam:D i dziękuję wszystkim, którzy przeczytali moje opowiadanie, może niebawem je tu zamieszczę.

Druga płyta Alter Bridge!! Normalnie oszalałam;P
The best:
One by One
http://pl.youtube.com/watch?v=8rafTabdvvw
Watch Over You (w radiu leci z jakąś babką... ale też fajne;])
http://pl.youtube.com/watch?v=ikta71ugnco
Hallelujah w wykonaniu Myles'a - dla mnie najlepszy wokal na świecie^^
http://pl.youtube.com/watch?v=bQ5WTEb4AaQ&feature=related

Za niedługo wystawa moich rysunków w szkole.

WE COULD BE SO MUCH MORE THAN WE ARE